poniedziałek, 22 września 2014

EDGARD Słownik japońsko - polski : recenzja

Wydawnictwo EDGARAD języki obce (wydanie pierwsze, Warszawa 2011 rok), autor Ewa Krassowska-Mackiewicz, cena 39,990 , stron 352 w miękkiej oprawie,
Słownik dzieli się na 3 poziomy (Z spisu treści):

  • O słowniku (str 5) - Parę słów od autora na temat właśnie tego słownika.

  • Wstęp (str 7) - We wstępie dowiecie się co nie co o Japonii, historii, pochodzeniu pism. Jego rodzajach (hiraganie, katakanie, kanji, romaji), z przykładami budowy słów, i tego kiedy gdzie i jak mamy zastosować odpowiedni alfabet. Tabelkę alfabetu hiragany, w swojej alfabetycznej kolejności i różnymi przykładami zapisu słów czy "wyjątkami". A ta sama czynność powtarza się z zamiennością w katakanę (która ma kilka znaków i wyjątków więcej).

  • Słownik jap-pl (str 19) - Od tej 19 strony do strony ostatniej przebieracie w około 12 tysięcy słów wypisanych alfabetycznie po japońsku (w romaji, czyli naszej łacinie) z zapisem hiraganą/katakaną i kanji oraz jego polskim odpowiednikiem. 

  • Okładka - na niej przeczytacie małe co nie co o autorce tego słownika.






Parę słów ode mnie: Bardzo lubię ten słownik nie ukrywam tego. Jest on mi bardzo pomocny w odrabianiu pracy domowej, czy sięgam po niego jeśli moją głowę trapi jakiś znak zapytania "co znaczy jakieś słówko?" To w nim znajdę szybciutko odpowiedź. Jest bardzo czytelny i łatwy w obsłudze. Jako że jest to słownik jap-pl, i nie ma części pl-jap. To nie ma możliwości znalezienia odpowiednika dla poszukiwanego polskiego słówka (Nazwa mówi sama za siebie). Ale za około drugą taką sumę będę musiała uzupełnić komplet owego wydawnictwa słownikiem pl-jap. O ile wiem to jakiś czas temu EDGARD wydało dopełnienie pl-jap (jakiś rok, dwa lata temu). Więc planuję go w tym roku zakupić np: będzie to dobry prezent pod choinkę (^.^)

Więc - koszt jest jak najbardziej warty (A tym bardziej jeśli drapniecie go na jakiejś promocji) Jego zwrot w zawartości macie jak najbardziej gwarantowany. Szczególnie polecam tym początkującym, bo jest bardzo bardzo łatwy w obsłudze i naprawę bardzo czytelny. Serdecznie go polecam ;)




Ktoś może ma ten słownik, lub jego siostrę? Pomocny? 


niedziela, 7 września 2014

MM #4 - Moja historia Otaku (w wielkim skrócie)

Chciałabym w skrócie podzielić się z wami moją historią (choć nie do końca już bym się określiła tym mianem), pokazać jak człowiek potrafi się zmienić i jak na me hobby reagują osoby mi bliskie.

Będąc dzieckiem, jeździłam do babci głównie na TV ponieważ miała kanały z bajkami(CN, Jetix itp). A że w domu tego nie miałam, często spędzałam tak u niej czas. Oglądałam różne rzeczy typowe dla dziewczyn. O pewnej wieczornej porze leciał Naruto, widziałam fragment. Nie umiejąc się połapać pierwsza myśl to głupia bajka dla chłopców. Nie rozumiejąc tego twierdziłam że nie lubię i omijałam Tv o tej porze, wściekła że nie obejrzę nic fajnego. 



Będąc zaś w 6 klasie podstawówki (kidy uwielbiałam rysować) oglądałam katalog z książkami (KDC- te ze zdjęć), spodobały mi się okładki książek do rysowania tzw. mangi i prosiłam mamę by mi kupiła. Dostałam je na święta Bożego Narodzenia, zafascynowana tym wszystkim zaczęłam rysować takie postacie. 


W wieku 14 lat dalej lubiłam oglądać kreskówki, co w moim otoczeniu wielce ''dorośli'' potępiali. W końcu zaczęły i mnie wkurzać, bo jak to bajki dla dzieci były zbyt nie realne, i już na początku przewidywałam ich zakończenie. 

Był sierpień 2010 roku (miałam 15 lat), w TV trafiłam na Avatar legenda Anga, co mi się spodobało. W niedługim czasie obejrzałam wszystkie odcinki. 

Dla mnie internet i komputer to była wiedza nie do pojęcia i (O dziwo wtedy) nie specjalnie lubiłam tak spędzać czas, a przecież obrazków z tych wszystkich anime w internecie (wtedy na naszej klasie) jest pełno. Weszłam na stronę z kreskówkami (z której już nie korzystam) i otworzyłam spis wszystkich bajek i patrząc po obrazkach otwierałam wszystko co miało mangowe oczy. 

Pierwszym anime było Elfen Lied, ładny obrazek i postanowiłam obejrzeć. Byłam zachwycona tym jak odczuwałam ból radość i smutek bohaterów. Śmiałam się i płakałam razem z nimi. Oraz piosenka (melodia) którą lubię nucić. To otworzyło przede mną nowe życie, choć zagłębiam się w nim dość powoli. Jeszcze na zimę tego roku wpadłam na to by przekonać się jak to było z tym Naruto. W internecie było pełno obrazków z tytułowego anime a tam na nich każdy z każdym (Ahh nie świadoma piętnastolatka tego że to były Fan arty XD), więc bardzo niechętnie ale obejrzałam. Tak mnie wciągnęło  że do ferii zimowych obejrzałam pierwszą serię i do 180 odc Naruto Shippuden, nie żyjąc już w przekonaniu że to głupia bajka, moja opinia momentalnie się zmieniła. Następnie obejrzałam Bleach i krótsze serie. 



Temat mangi i anime mocno związał mnie z osobą której kiedyś nie lubiłam(bez powodu) i wyrządziłam jej wiele złego. Spędzałyśmy razem wiele czasu, na lekcjach wspólne chichoty. Po mimo że jesteśmy w jednej klasie od 4 podstawówki to dopiero pod koniec 2 gimnazjum zżyłyśmy się ze sobą na nowo. Do tej pory po mimo iż skończyłam 19 lat utrzymujemy ze sobą kontakt. Niestety po mojej przeprowadzce nie widujemy się zbyt często, lecz cały czas piszemy. 

Jeżeli chodzi o Japonię to w wieku 16 lat uzależniałam się na 100%. Manga, anime, teraz Japonia, Korea ich języki, kultura, pismo (i wiele więcej) kto by pomyślał że będę chciała lecieć do Azji.
W wieku 16 lat rozróżniłam też koreański od japońskiego [słuchałam obu języków myśląc że to japoński, bo brzmiało wydawało się wtedy że podobnie], do tej pory mnie to bawi, gdyż już po czasie siedzenia w tym różnice są znacznie zauważalne XD 

Jeśli chodzi o moje pasje to rodzice bardzo mnie wspierają, nie tylko finansowo, ale i psychicznie, duchowo, emocjonalnie. Moja mama oglądała nawet ze mną Lovely Complex i się jej spodobało. Cytując mamę gdy mówi z wielką dumą w głosie "Moja córka jest zafascynowana Japonią", a zaś tato śpiewał i tańczył ze mną Gangnam Syle. 

Muzyka Koreańska, Japońska i Chińska cały czas mnie otacza, nie ograniczając się do gatunków. W szkole wołają na mnie Japan, znajomi nie dyskryminują moich upodobań (bo sobie na to nie pozwalam), jedni podchodzą na dystans, ale powoli się przekonują. A ci którzy mnie nie akceptowali i usiłowali poniżyć to teraz patrzą na mnie pełni podziwu i szacunku. 

Co prawda co nie co się zmieniło w ostatnich latach (po przeprowadzce), przestałam rysować, anime prawie nie oglądam (nawet nie obejrzałam się kiedy do tego doszło), lecz mangi czytać uwielbiam, w zamian nadrabiam czas i daje sobie kopa dramami kor i jap. 
Jednak myślę że nie ważne co się stanie to Japonia i Korea już na zawsze pozostaną w moim sercu i będą mnie otaczały na każdym kroku mojego istnienia.
Jestem dumna z tego kim jestem, nie wstydzę się siebie i tego co lubię. Udając odważną po mimo że na swój sposób jestem bardzo nie śmiała, będę walczyć o to co uważam za słuszne nie zważając na to co myślą o mnie inni.





Co sądzicie o tym ... spamie? Ekhhhh tak bardzo się rozpisałam, a to i tak wielki(naprawdę wielki skrót) (^.^)

środa, 3 września 2014

Ulzzang - Koreański styl

Dziś pokrótce zajmiemy się troszkę modą, za temat wzięłam jedną z wielu odmian koreańskiego stylu - mianowicie ulzzang.


Co dosłownie znaczy? Dosłowne znaczenie słowa ulzzang to piękna osoba/twarz , azjatyckie piękności, ideał Korei Południowej (Twarz w kształcie litery V, jasna cera, wąskie usta, mocno podkreślone oczy oraz duże soczewki). Ten typ ma za zadanie podkreślenie naturalnego piękna.

 Charakterystyka: 
Ubiór: To odwrotność koronkowych i uroczych gyaru (z którymi są mylone). Postrzega się ich artystami, idącymi za krzykiem mody, mając swój styl. Styl dość luźny, lecz elegancki, sportowy a nie raz na galę. Dodatki są przeróżne np: okulary, ozdoby, torebki, biżuteria czy kokardy.  Makijaż: Delikatny, naturalny. Rozjaśniona cera (kremy BB), gęste ciemne brwi, podkreślone oczy (kreska kredką czy tuszem do kresek, a brak sztucznych rzęs!) i obowiązkowe soczewki typu "Circle Lens", usta zaś wąskie - lekko zabarwione.
(Ulzzang Makeup rozwinę innym razem)


Ten styl to także styl dla panów, tzw "piękni mężczyźni". Dbają oni o swój wizerunek, chodzą regularnie do stylistów, są estetyczni, zadbani, pachną perfumami. Chodzą na siłownię by dbać o ciało a także przywiązują wagę do posiłków.

Ci piękni chłopcy czy dziewczyny zatrudniani są po przez agencje reklamowe czy inne programy jak i na (foto)blogach, czy innych serwisach internetowych, robią karierę swoją piękną twarzą.




Co sądzicie o tym stylu? O Ulzzang?