niedziela, 31 lipca 2016

One Ok Rock po raz pierwszy w Polsce - Relacja

O tym że to mój ulubiony japoński zespół już pisałam, o tym jakim cudem dostałam bilet i znalazłam się na koncercie też już wspominałam. Więc teraz przejdźmy do samego wydarzenia:


Już niedługo po tym jak we trzy zawitałyśmy w stolicy miałyśmy pierwsze przygody.
Po raz pierwszy jechałyśmy na koncert pociągiem co było bardzo wygodne. Koło 7:00 na spokojnie zjadłyśmy śniadanie i wypiłyśmy kawę. Później zaczęło się robić bardziej nerwowo. Wiedziałyśmy czym dojechać pod klub ale nie potrafiłyśmy zlokalizować odpowiedniego przystanku i w mgnieniu oka upłynęły nam tak 2h. Przez co poddałyśmy się i poszłyśmy do punktu informacji.


Wydało by się że po dostaniu mapki od osoby obeznanej już wszystko pójdzie z górki, ale nie...
Gdy dojechałyśmy na koniec trasy czyli do punktu gdzie miała być Progresja Music Zone. Okazało się że jesteśmy w pobliżu Progresji, ale starej w odległości około 5 km i pieszo szłyśmy tam ponad 2 godziny.
Mimo że cały czas się gubiłyśmy to miałam uśmiech na twarzy i dobry humor, o co dziewczyny miały na mnie nerwy i tego nie ukrywały. Rozumiem że już od rana chciały być pod klubem, ale mój uśmiech nie znikał z twarzy bo za kilka godzin miałam zobaczyć swój ulubiony japoński zespół. I nie liczyło się to czy do klubu wejdę ostatnia a to że wgl tam będę.

Pod klubem byłyśmy koło 12:30. I wbrew naszym oczekiwaniom ludzi było naprawdę mało, może koło 50 osób, naprawdę niewiele jak na te 2tys fanów, którzy mieli się zjawić.
Ale co się dziwić jeśli OOR wyszli do kawiarni w pobliskim centrum handlowym i pewnie wiele osób za nimi poszło.
A ja nieświadoma ich obecności będąc tam się z nimi minęłam, i nim wróciłam pod klub chłopcy wcześniej się tam zjawili robiąc sobie zdjęcia z fanami.


Jak to bywa w kolejce, zawsze poznaje się fajnych ludzi i tym razem tak było. Poznałam super ludzi i dziewczyny dzięki którym mam bilet i mogłam tu być.
Chłopcy wychodząc na papierosa czy gdziekolwiek bardzo miło traktowali fanów dając autografy i robiąc sobie z nimi zdjęcia. Jednak niektórzy fani zachowali się okropnie biegając za chłopcami i piszcząc, nie dając im chwili prywatności. Mimo tych wyjątków i tak uważam że nie było aż tak źle i jak na pierwszy koncert dobrze się spisaliśmy.
Wracając do czekania pod klubem, to było naprawdę miło. Mając za rogiem centrum handlowe, w którym można było coś zjeść, napić się, skorzystać z toalety czy podładować telefon albo chronić się przed deszczem, bo z upału i duchoty wszystko zmieniło się w burzę, zresztą dość intensywną. Minęła gdy zaczęto wpuszczać vipy i znów się ociepliło.
O godzinie 18 otworzono nam drzwi. Torby sprawdzano powierzchownie i tylko to czy ktoś miał bilet, nic więcej (ale co się dziwić przy takim tłumie ludzi zajęło by im to kilka h). Szatnia była płatna - 5 zł od rzeczy.

Czekanie pod klubem.

Scena w Progresji jest nawet szeroka więc widoczność była dobra. W kolejce byłam zdecydowanie na przodzie, a pod sceną stanęłam od strony mikrofonu Ryoty i byłam najpierw w 5 rzędzie, pod wpływem parcia i skoków przesunęłam się do rzędu drugiego. Więc przy mocniejszych parciach i przepychankach ratowałam się barierką a adrenalina zrobiła swoje i wytrwałam do końca stojąc na nogach. I z tego powodu jestem z siebie bardzo dumna.

Jeśli chodzi o sam koncert to wszystko było dla mnie bardzo osobliwe i cieszę się że tam byłam, chłopcy bardzo się postarali by wszystko było dopracowane, nie zawiedli fanów i przekazali nam mnóstwo pozytywnej energii, chciałabym by to wszystko trwało dłużej, nie bacząc na zmęczenie jakiego nie potrafiłam odespać przez kilka następnych dni. Jest to jedno z takich wydarzeń które będę chciała powtórzyć, i chwila jedna z takich w których czas by mógł się zatrzymać. Więc mam nadzieje że chłopcy dotrzymają danego słowa i wrócą za rok!

Opaska i bilet z autografem Taki.

Po wszystkim czekałyśmy aż chłopcy odjadą machając im na pożegnanie i po woli zebrałyśmy się do powrotu na dworzec, gdzie odsypiałyśmy i nabierałyśmy sił przed powrotem, Na ostatnie 3 dni mające 72 godziny spałam łącznie 9 h i było warto mdleć i przespać cały następny dzień, emocje i wspomnienia pozostaną. A zdjęcia i autograf rozweselają każdy ponury dzień 

Najpiękniejszy prezent urodzinowy jaki dostałam <3


~ Do następnego! 


niedziela, 5 czerwca 2016

Pierwszy koncert One Ok Rock w Polsce już za nami!

Wraz z czwartą (?) trasą One Ok Rock po europie zespół po raz pierwszy zawitał do Polski. Koncert zagrali 1.06.2016 roku w dzień dziecka w Warszawskiej Progresji Music Zone przez co sprawili wiele radości fanom.


Jak już wiadomo liczba fanów w Polsce jest ogromna przez co wszystkie bilety wyprzedały się w 4 godziny! W internecie wszelkie oferty sprzedaży były głównie umieszczane przez oszustów żerujących na około 3 tysiącach fanów którzy biletów nie kupili (według danych z wydarzenia na fb), a ze klub większej ilości ludzi nie pomieści tak sprzedaży w dniu koncertu nie było.

Początkowo nie wybierałam się na koncert bo bilety się wyprzedały, a mój stan konta był na minusie. Moim przyjaciółką się udało je zakupić przez co cieszyłam się z ich szczęśćia i z tego że się wyprzedały bo pokaże to chłopakom  że ich wizyta powinna odbyć się tu już wcześniej.
Co prawda im bliżej koncertu tym robiło się ze mną gorzej i popadałam w depresję "Mój ulubiony japoński zespół w końcu zawitał do Pl a mnie na nim nie będzie" ... płacz
tak reagowałam słysząc ich piosenki już miesiąc przed całym wydarzeniem. A ze oszustów był ogrom więc odkupienie biletu było niemożliwe.

Wszystko odwróciło się do góry nogami 19 maja gdy odwiedziły mnie przyjaciółki. Po 2 tygodniach męczącej jelitówki wracałam do sił, a kiedy wręczyły mi bilet na koncert OOR jakimś cudem świerzo zdobytym dostałam skrzydeł i zalałam się łzami szczęścia. To był najbardziej trafiony prezent jaki mogły mi podarować.
Całkiem nie spodziewałam się tego wiedząc że zostały wyprzedane na początku marca a moje urodziny były ze 2/3tygodnie przed tym dniem, więc na pewno zdobyły go w ostatniej chwili.
Teraz kiedy miałam bilet na OOR i wykupiony transport cieszyłam się przeogromnie i odczułam to że jadę na koncert mojego ulubionego zespołu pierwszego w Polszy!
...
Więc oczekujcie relacji!



Ps. Nadrobię te wszystkie zaległości i wyniki natłoku ostatnich problemów, wypadku i depresji, więc nie będzie takiej pustki.
I dziewczyny dziękuję! ~

wtorek, 3 maja 2016

Prezenty urodzinowe 2015r <- wspominamy

Rok 2015 był dla mnie dziwnym czasem, zaniedbałam sobie wiele rzeczy, a w tym tez bloga.
Są posty które piszę dla was, ale też takie które samolubnie piszę sama dla siebie. Myślę że ten zaliczę do tych samolubnych, po prostu chcę pamiętać ten miły dzień i za parę lat przeczytać tego posta. Są rzeczy których nie pamiętamy po 1 dniu i są takie które odbijają się w naszej głowie po par latach. Więc by móc do tego wrócić dziś znów powspominam.

Miałam zrobić przyjęcie urodzinowe dla swoich przyjaciół, lecz i z tego planu nic nie wyszło, przez brak finansów które poszły na koncert Block B, i prawo jazdy.
Około tygodnia po moich urodzinach w majówkę odwiedziły mnie moje przyjaciółki, i nie było by w tym nic dziwnego gdyby nie to ze były wszystkie w pełnym składzie i zaczęły składać mi ponownie urodzinowe życzenia i wręczyły prezent.
Byłam bardzo wzruszona i niewiele brakowało bym się rozkleiła. Bo wcale na to nie liczyłam. Nie spodziewałam się prezentów, więc kiedy dostałam 3 ważne dla mnie symboliczne rzeczy moje kokoro robiło mocne doki doki  


♥ Opakowanie:

 może i to dla niektórych nie ma znaczenia i ich rozbawi, lecz dla mnie to sentyment. Całość była opakowana w papier firmy Oriflame. A Ci co znają mnie prywatnie wiedzą że po uszy utopiłam się w tej marce.

♥ Płyta Miyaviego: 
kolejna sentymentalna rzecz, ponieważ to na jego koncercie byłam w 2014 roku i był to mój pierwszy koncert.


♥ Przecudna kartka:
Robiona specjalnie dla mnie co czyni ją jeszcze bardziej wyjątkową. Z moim UB oczywiście,i w niej spisane życzenia. A to własnie takie rzeczy najbardziej sobie cenię.


Więc te trzy rzeczy (Korea, Japonia i Oriflame) to bardzo ważne dla mnie symbole. Którymi dziewczyny mnie obdarowały. Nie wyobrażam sobie już życia bez żadnej z tych rzeczy, one są częścią mnie a ja częścią ich.
Choć późno to jednak raz jeszcze chciałabym im podziękować!
Bo na te wspomnienia moje kokoro wciąż robi doki doki.
Ps. Mam nadzieję że ciasto oraz lody wam smakowały ;)

środa, 23 marca 2016

Wspominamy: Miyavi w Krakowie (23.03.2014)

Kiedyś obiecałam czytelnikom zrelacjonować ten koncert czego nie zrobiłam. A ze ostatnio nie mam pomysłu na posty, postanowiłam powspominać i dziś kiedy mijają 2 lata od pamiętnego koncertu wywiązać się z kiedyś danego słowa.
Zobaczmy więc jak się mnie wspomnienia trzymają po 2 latach:

O koncercie dowiedziałam się całkiem przypadkowo już po terminie sprzedaży biletów i gdy doszukałam się są jeszcze w sprzedaży od razu pisałam do przyjaciółki, która po informacji kupiła je przede mną, a ja zakupiłam go po 10 grudnia 2013 roku.

Bilet przyszedł listem na adres domowy i wyglądał tak:


Kosztował 130 zł + przesyłka, całość wyszła około 150 zł
Byłam bardzo podekscytowana biletem na mój pierwszy koncert i to z najlepszą przyjaciółką .
Ogarnięcie przejazdu do Krakowa nie było problemem, a rezerwacja Pl busa w obie strony kosztowała mnie 15 zł. Więc to niewiele.



2 tygodnie przed koncertem się rozchorowałam i usiłowałam to przechodzić lecz grypsko nie chciało ustąpić, i tydzień przed koncertem zmusiłam się na wizytę u lekarza po l4 by nie wylądować w szpitalu.

W sobotę odwiedziły mnie przyjaciółki, cały ten dzień spędziłyśmy razem, był on słoneczny i ciepły, a ja czułam się dużo lepiej. Do domu wróciłam w nocy i od razu poszłam spać by rano nie mieć problemów z wstaniem..
Wstałam wcześnie szykując się i pakując na ostatnią chwilę. Moja torba była pełna i ledwo się zapinała, choć był to wyjazd jednodniowy.

Niedziela - Jechałyśmy z Katowic polskim busem grupką 6 osobową. W Krakowie byłyśmy koło 9:00 rano i około 10:00 zjawiłyśmy się pod klubem, gdzie rozdawano banery:



Okolica była okropna, wszędzie były śmieci rozwiewane przez wiatr, jak na miasteczko studenckie przystało...
Pod klubem było może 10-20 osób, było więc pusto.
Warunki pogodowe były zmienne: raz ostro grzało słońce a po chwili pruszył śnieg czy deszcz.
Czułam się okropnie, było mi zimno i słabo robiłam się zmęczona. Choroba powróciła.
Pod klubem tłumy zrobiły się nagle około 1 godziny przed wpuszczaniem tłumu. Więc stałyśmy w okropnym ścisku zaraz pod drzwiami. Było ciasno ale ciepło i ludzie wydawali się spoko.
Gdy otworzono drzwi całe to bydło zaczęło się przepychać co było nieprzyjemne, a chwila nieuwagi i Twoje rzeczy mogły się rozsypać pod nogami (wiem że jedna dziewczyna upuściła dowód, a bez niego nie wpuszczali).

Bilet, dowód sprawdzony i ...
Przeszukanie torby, to mnie bolało bo nieświadomie wniosłam 1,5l wody czego był zakaz i wyrzucono mi ją do kosza.Nie napiłam się, nie połknęłam leków, no świetnie.
Odniosłam rzeczy do płatnej szatni i pobiegłam pod scenę.
Najpierw wpuszczano osoby z biletami vip, wiec oni zajęli pierwsze rzędy, było około 80 osób a zajęli ze dwa rzędy. Byłam w 3/4 rzędzie na środku sceny. Myślałam by iść na wypatrzone miejsca siedzące czego nie zrobiłam ( i czego żałowałam).

Stanie pod sceną i wyczekiwanie było ogromem emocji. Koncert nieco się opóźniał, i po tym jak się zaczął nadal wpuszczano ludzi do klubu.. W tym całym ścisku wszyscy znajomi się mi gdzieś pogubili.
Nie pamiętam od jakiej piosenki się rozpoczął, po za tym że owa piosenka była głośna i wszyscy równo podskakiwali do rytmu a po chwili ludzie w zbyt wielki ścisku zaczęli się przewracać jak kostki domina, musiałam pomóc wstać jednej dziewczynie, którą by zadeptali. Kilka osób zemdlało, duchota była straszna.

Skacząc do rytmu po dwóch piosenkach moje serce zaczęło kołatać i kręciło mi się w głowie, lecz gdy przestawałam skakać tłum mną pomiatał.
Choróbsko mną zawładneło, by nie byś jedna z mdlejących musiałam się wycofać na tyły gdzie mogłam zaczerpnąć powietrza. Mając przestrzeń koło siebie nieco się ocuciłam, i pożałowałam że nie wybrałam siedzącego miejsca.
Będąc pod sceną adrenalina była ogromna, wycofując się na tył nieco opadła, lecz widoczność była lepsza i nie miałam czyiś włosów w buzi..



Moje skromne zdanie: 
Koncert był wspaniały mimo iż nie byłam w pełni świadoma tego co tam się działo, mimo iż byłam chora, przemarznięta i osłabiona a po wyjściu z klubu dodatkowo mnie przewiało, lecz to nieważne.
Koncert był wspaniały, Miyavi miał świetny kontakt z fanami.
Miałyśmy czekać pod klubem by pożegnać Miyaviego i Bobo, lecz zaczeło padać i postanowiłyśmy udać się w poszukiwanie sklepu, picia i ciepła, Co nas zasmuciło gdy Miyavi wyszedł pożegnać się z fanami przed odjazdem.


Całą drogę powrotną słuchałam jego piosenek, gdy zagrała inna od razu się obudziłam i jak się okazało byliśmy już w Katowicach, wróciłam nocnym busem i koło 5:00 rano dotarłam do domu.

Tego pamiętnego dnia, adrenaliny, choroby i innych emocji szybko nie zapomnę. A koleżanka jadąca z nami i posiadająca bilet vipowski kilka dni później podarowała mi kartkę z jego autografem <3


piątek, 18 marca 2016

Wiosenne inspiracje ~


Nie wiem jak u was, ale za moim oknem od 2 dni jest wyjątkowo słonecznie i coraz cieplej. 
Przypomina mi pogoda że wiosna już tuż, tuż. A jest to moja ulubiona pora roku. 
Dziś mam dla was nieco obrazów właśnie w wiosennym klimacie:









~ Do zobaczenia wkrótce! 

poniedziałek, 7 marca 2016

Poradnik : Urodziny kpopera - pomysły na prezenty

Ten post powstał w chwili gdy szykowałyśmy prezent na 18nastkę przyjaciółki, już jakiś czas temu i nieco go przerobiłam.
Z dedykacja dla tych którzy w kpopie nie gustują, a mają kpop znajomych i dylemat czy totalny brak pomysłu na prezent dla takiej osoby.
Może choć trochę wam sprawę ułatwię.



Okee, tak wiec myślę że jest kilka ważnych zasad bez których nie da się zacząć :
I. Kpop jak nazwa wskazuje pochodzi od Korei, wiec nie mówcie słowa chiny, i nie mylcie tzw "Koreańczyków"
Wiem że dla osób nie siedzących w Azji to jest jak jedno i to samo ale nieco więcej uwagi i różnica jest ogromna.


II. Każdy kpoper ma inne upodobania, jest w innym fandomie itd. Wiec myślę że warto by było sie nieco zapoznać z kim wasz znajomy obcuje i jakiego ma Oppę.
Bo w fandomie kolory coś oznaczają!


Tak wiem że i tak pewno nic z tego nie wiecie więc przybliżę wam to w poniższych przykładach, a teraz przejdźmy do rzeczy:


Co uszczęśliwi kpopera?

No wiec taka osoba na pewno chciała by dostać i nie pogardziła by:
1. Płyty :
, płyty i więcej płyt z ukochanym zespołem.
Krótko bo płyt ulubionych kpop zespołów nigdy dość, przecież cały czas wychodzą nowe albumy. Zamawiamy je głownie przez internet (ale uwaga ich czas oczekiwania to 2/3 tygodnie, a link przykładowej strony znajdziecie gdzieś w pasku pobocznym)


2. Plakaty i wszelkie gadżety:
Z tym wiąże się pewne ryzyko, choć na pierwszy rzut wydaje się być trafnym rozwiązaniem. Lecz uwaga każdy fandom/zespół czy idol ma swoje ukryte znaczenia, gdzie są one bardzo ważne! np są opaski na rękę z logiem zespołu, jest ich sześć i każda ma inny kolor. Tu nie chodzi o urozmaicenie wizualne a o to że każdy kolor odpowiada jednemu członkowi zespołu. A źle trafiony kolor naprawdę może zasmucić, a tego nie chcemy.


3. Ubrania i dodatki:
Bo kto by pogardził koszulką lub bluzą z twarzą czy imieniem oppy?

4. A skoro już o twarzy mowa, to może poduszka z twarzą oppy!
To też nie jest nic złego jeśli będzie to zdjęcie z ulubionej sesji idola, a wieżcie mi napewno o takie nietrudno.


5. Słodycze:
 słodkości nigdy dość lecza zamiast zwykłej czekolady postaw na wizytę w sklepie z azjatyckim jedzeniem (np. kuchnie świata) i poproś o koreańskie/japońskie przekąski.


6. Książki:
Książki, fiszki i inne pierdoły do nauki języka, jeśli takowych nie posiada a wykazuje chęci do nauki.


7. Gdy to wam sie wydaje trudne to pozostaje już tylko bilet na koncert lub lot do Korei, lecz to wyższa półka ale nic na pewno tego nie pobije i zyskacie sympatie kpopera do końca waszego i ich żywota ;)


Podsumowując:
 Cokolwiek byście nie wybrali, to warto najpierw nieco poznać kpop i odwiedzić znajomego by zajrzeć do jego kolekcji i się nie zdublować.
A jeśli nie wiecie jak rozpoznać się w fandomie i  mimo to chcecie sprawić jej/jemu niespodziankę to opytajcie innych kpoperów, na pewno pomogą. Możecie też odezwać się do mnie, macie w pasku pobocznym linki do fp, jak tylko dostanę wiadomość na pewno odpiszę!


A co my wręczyłyśmy koleżance?

Nic innego jak jej UB, teraz ma własnego Siwona, a to że z kartonu to nie ma znaczenia. Do tego płytę SUJU z plakatem. Trafiłyśmy na 100% ^^
w trakcie prac, a efekt końcowy był już dodany na jednym ze zdjęć.

Jeśli macie pytania i inne ciekawe pomysły czekam na wiadomośći w komentarzach czy fp, które są założone dla łatwiejszego kontaktu z wami. Oraz serdecznie zapraszam do obserwacji by być na bieżąco. 

~ Do następnego!

piątek, 26 lutego 2016

Wspominamy: kpop meet up Katowice (lipiec 2015r)

Hmmm było To pierwsze spotkanie fanów kpopu w Katowicach na którym byłam i w porównaniu do dalszych jedyne które dobrze wspominam (po kolejnym zrezygnowałam z udziału w takich imprezach). Może już jestem na nie za stara ...

Co, Gdzie I Jak?
Pojawiło się wydarzenie na fb, w którym postanowiłam wziąć udział, bo czemu nie?
Tylko do tej pory nie wiem dlaczego wybrałam sie na nie sama, bez moich przyjaciół oo’
Nie odchodząc od tematu, spotkanie było w Katowicach, zbiórka w dwóch miejscach (pod GK i pod spodkiem) w okolicach godziny 13/15.
Była nas całkiem spora grupka. Pogoda nie była ciekawa a mimo to było przyjemnie.
Przez pewien czas byłyśmy pod spodkiem, póki całą grupą nie poszłyśmy do parku gdzieś za SCC.

Co się działo?
Rozsiadłyśmy się wszystkie na kocach, było nas około 20/30 osób jak nic.
Pierwsze zadanie jakie było to tradycyjnie zapoznanie się ze sobą (powiedzenie czegoś o sobie, o swoich upodobaniach/marzeniach itp).
Oczywiście nie zabrakło zabaw, gier, i konkursów, przez co wszyscy w okolicy zwracali na nas uwagę.
Było miło i każdy miał kogoś do towarzystwa i nie zabrakło muzyki grającej w tle z głośników.
Były tam same dziewczyny w wieku 16-20 lat, gdzie oczywiście ja byłam najstarsza (choć nikt nie dowierzał).
Na koniec gdy ludzie zaczęli się rozchodzić zrobiliśmy kilka zdjęć, przed przeniesieniem się na posiłek do GK uciekając przed nadchodzącym deszczem.
Do GK dotarła niezliczona połowa,ale myślę że tych najbardziej pozytywnie zakręconych. A w okolicach 20:00 wszyscy się rozeszli.
Jakie wrażenia? 
Tak jak wspomniałam, warto to było wspomnieć, to był pierwszy i jedyny zlot który był tego wszystkiego wart.
Poznałam wiele pozytywnych ludzi, a w tym dziękuję Sasu, która na koniec panicznie mnie wystraszyła łapiąc za ramię na przystanku tylko po to by zabrać mnie do auta. Kiedy stałam pochłonięta w muzyce. To było kochane i bardzo miłe zaskoczenie ^^
Z kilkoma osobami mam cały czas kontakt, i to bardzo solidna znajomość.
Było zabawnie, tanecznie, w dobrej muzyce i wgl było super.
Nie wiem czy to dzięki ludziom, czy dzięki dobrze zorganizowanej organizacji, naprawdę nie wiem dzięki komu ten dzień był udany. Ale bardzo się cieszę że wzięłam udział w tym zlocie, będę go tu miło wspominać.
Więc pozdrawiam wszystkich, którzy byli tam obecni, może w tym gronie uda nam się to powtórzyć!

~ Do następnego!

niedziela, 21 lutego 2016

ODDAJ WŁOS! - czas zmian i pomoc chorym na raka.

Napiszę o tym po czasie, bo wszystko wydarzyło się na jesień 2015 roku, koło końca września/początku października. Lecz myślę że jest to warte przypomnienia, a temat godny rozgłosu, po mimo że post jest już z tych archiwalnych.
A ze pokazałam wam już kilka moich zdjęć, to przy tych aktualnych padały pytania: dlaczego taka zmiana? czy nie żałujesz? jak się czujesz? co Cię skłoniło?
I choć minęło już około 5 miesięcy od tego czynu to znajomi dalej pytają.


Akcja Rak'n'Roll - oddaj włos polega na zbieraniu damskich jak i męskich włosów do przeróbki na peruki, które trafiają do osób chorych na raka.
Więcej na ich stronie -> Rak'n'Roll
Jak już niektórzy się domyślają wzięłam udział w tej akcji i ścięłam włosy, które odesłałam do fundacji. I odpowiem na te wszystkie pytania którymi mnie obsypujecie.


JAK DO TEGO DOSZŁO? CO CIĘ SKŁONIŁO? Hmm może to śmieszne ale zauważyłam ze od kilku dni niespokojnie śpię, ale co ma sen do włosów? Otóż to że za każdym razem gdy na spaniu chciałam się obrócić (a wiercę się okropnie często)  musiałam najpierw podnieść głowę jak nie się całą do pozycji siedzącej by spod ciała wyciągnąć włosy sięgające za pas, bo gdy tego nie robiłam szarpałam za nie co nie było przyjemne. A spanie w kucyku czy warkoczu też komfortowe nie było.
I tak musiałam je przyciąć, były zniszczone i ostatnio coraz bardziej mnie irytowały.
Potrzebowałam zmiany, myślałam by je ściąć lecz bałam się że pożałuję.

DLACZEGO TAKA ZMIANA? Myślę że w życiu kobiety zmiany (szczególnie w wyglądzie) to coś normalnego.
Potrzebowałam zmiany, lecz nie wiedziałam jakiej, miałam myśl typu "chcę ściąć włosy , tylko po to by zapuścić je od nowa''. Lecz nieco bałam się tego jak bym wyglądała. Bo po makabrycznym samo obcięciu zapuszczam włosy już 4 lata, i od tych 4 lat też ich nie farbuję, i rosły tak długo aż z farby odrosły. I jeśli chodzi o zmianę koloru to nie wchodziła w grę, bo jestem za leniwa by co 3 tygodnie robić odrosty. I ściętym włosom trzeba poświęcić więcej czasu np. modelując bo długie wystarczy spiąć w kucyk.

KIEDY PODJĘŁAŚ DECYZJĘ?

O tym by je obciąć decydowałam ze 2 miesiące. Myślę że upalne lato też dało popalić, bo był czas kiedy wolałabym nie mieć tej czupryny, a mimo to zrobiłam to na jesień. Szukając przez dwa miesiące sposobu na zmianę, choć by idealnej fryzury.
Wychodziło że chciałabym ściąć 2/3 tego co mam na głowie, ale cały czas byłam niepewna, bo otoczenie bardzo potrafi de motywować.
I przypadkiem gdzieś natknęłam się na to że mogę włosy oddać  na perukę dla potrzebujących.
Od tego momentu byłam w 100% pewna że chcę to zrobić i nikt nie potrafił mi tego z głowy wybić.
Z zawodu jestem fryzjerką, więc nie poszłam do salonów z taką usługą,, a ścięłam włosy u szefowej by sama je odesłać. To był ten decydujący moment, poszłam do szefowej i się stało.

JAK SIĘ CZUŁAŚ?

Porównując: Na wiosnę gdy wracałam do grzywki ścinając najmniejszy kosmyk ręka drżała i bolało mnie serce. Teraz było inaczej, bo siedząc na fotelu z każdym kolejnym pasmem jakie było ścięte cieszyłam się coraz bardziej. Wiedziałam i w głębi ducha czułam że to będzie dobra decyzja.

Nie mam zbyt wielu zdj bo mój kalkulator się psuje ;-;

CZY NIE ŻAŁUJESZ?
Ani trochę od razu zaakceptowałam się w nowej fryzurze, i byłam bardzo pewna siebie. A co było zabawne to każdy kto wcześniej mi to odradzał zadziwiał się jak bardzo mi to pasuje... tylko dziadek jest smutny bo lubi długie włosy haha ;)
Kilka dni po tym jak ścięłam włosy odesłałyśmy je z przyjaciółką do fundacji. Włosy były naturalnego koloru blondu i poszło ich z 40 cm. Jestem bardzo zadowolona że zamiast wylądować w koszu mogą komuś pomóc, to utrzymuje mnie w przekonaniu że dobrze zrobiłam i nie żałuję tak wielkiej zmiany, nawet jeśli poświęcam im więcej czasu (choć wolałabym dłużej pospać)

A wy co sądzicie o tej zmianie?

~ Do zobaczenia wkrótce! 


wtorek, 2 lutego 2016

Ogłoszenie parafialne

Zakładam nowego maila i mam z przenoszeniem wszystkiego sporo "zabawy".
Za nowym mailem idzie informacja ze będę posiadała drugie konto na Blogerze i będę pewnie póki co pisać z ich obu posty. Lecz pod każdym kontem kryje się moja osoba :)
~ Do zobaczenia wkrótce! ^^

wtorek, 19 stycznia 2016

Hydro Pure Gel Mask - Recenzja

Witam wszystkich, dziś poznacie moją subiektywną ocenę Koreańskich maseczek Hydro Pure Gel Mask, które nabyłam całkiem niespodziewanie. Zapraszam do czytania ^_^
O nich pisałam już na początku bloga Tutaj. i by je zrecenzować zajęło mi to prawie 2 lata. Ciężko było mi się za to zabrać, bo gdy rok temu wstąpiłam do klubu Oriflame, tak od tej pory nie używałam innych kosmetyków, i maseczki poszły do kąta. Chcę być lojalna względem firmy i źle czyje się promując markę gdy sama używam produktów innych firm.
Więc dlaczego w ogóle  po nie sięgłam by je zrecenzować?  Tylko dlatego że jak już je zakupiłam to nie chcę by straciły datę ważności i się zmarnowały bo marnotrawstwa nie lubię.

Hmmm kupiłam je już dobry czas temu, skoro pisałam prawie 2 lata wstecz o nich. Gdzie? W biedronce na promocji z 5,99 zł na 2,99 zł, gdzie ta sama maseczka w Hebe kosztuje 15 zł....
Jest ona produkcji Koreańskiej i jest jednorazowa.

Sposób użycia:
Na oczyszczoną twarz nakładamy dwa "plastry" maski po uprzednim zdjęciu goli. I zostawiamy ją na 20-30 minut. Po ściągnięciu resztę żelu wklepujemy w twarz.

Zapach i konsystencja : jest to cienka siateczka otoczona żelem, która wnikając w skóre po woli zanika, dając od razu zauważalny efekt wchłonięcia i wiemy gdzie skóra jest najbardziej sucha, ponieważ tam warstwa znika od razu.
A zapach jest delikatny i przyjemny.

Plusy i minusy :

+ : Jednorazowe opakowanie jest dobre na wakacyjne wypady, Przyjemny zapach, miła konsystencja żelu (nie drażni skóry), szybko widoczny efekt (wzrokowo i na dotyk), nie wymaga spłukiwania, jest jak 2w1 (maseczka i serum), miło chłodzi skórę i odświeża.
- : Rozmiar uniwersalny więc nie zawsze dobrze leży na twarzy, czas trzymania 20-30 minut więc nie nadaje się dla osób żyjących w biegu i wiecznie nie mających czasu dla samych siebie tylko tym co spędzają go przed TV!, przez cały czas jej trzymania na twarzy najlepiej leżeć by nie spłynęła nam z twarzy bo to nie jest przyjemne.
Taaak moja twarz jest okropna... zniszczona cera naczynkowa ;-;
Ogólna opinia : 
Jestem na tak gdy mamy upały, bo właśnie wtedy gdy uciekamy przed ciepłem możemy sobie odświeżyć twarz i chwilkę poleniuchować. Na pewno bardzo opłacało się ją zakupić na biedronkowej promocji, bo nie jestem pewna czy stać mnie zapłacić za nią 15 zł. Więc jeśli macie dostęp do niej w korzystnej cenie to na pewno warto spróbować czegoś nowego :)

Ktoś używał? Gdzie kupujecie koreańskie kosmetyki i czy ich używacie?

środa, 13 stycznia 2016

BTS: the most beautiful moment in life part 2 (peach ver.) - Opis/Recenzja

Koleżanka zamawiała płyty z Korei, więc dołożyłam się do zamówienia (po pretekstem świątecznego prezentu uzyskałam zgodę), i w przedsprzedaży zakupiła mi album BTS "the most beautiful moment in life part 2" (okładka wersji brzoskwiniowej).


Troszkę to było ryzykowne bo jedyne co słyszałam to comeback trailer od Sugi, i mogłam zamówić album którego piosenek byłam świadoma, lecz ten trailer skradł moje serce i bez zawahania postawiłam na niego.

Po tym czasie doszłam do faktu że mam do obejrzenia zaległy prolog zapowiadający ten album, więc wypadało by się z nim zapoznać. Oglądając go tylko utwierdziłam w przekonaniu że będzie to dobra decyzja.

W dniu jego premiery przesyłka była rozsyłana i od razu zrobił się przeciek wszystkich piosenek w internecie (nawet nie wiecie ile samo dyscypliny trzeba by ich unikać). Po około 2 tygodniach album przyszedł do Polski i gdy spotkałyśmy się z dziewczynami go dostałam od razu wrzucając do torebki by tylko go nie otworzyć. A w domu bez zawahania dałam go tacie do schowania.

Otrzymałam go dopiero na święta, więc do tego czasu obiecałam nie przesłuchiwać jego zawartości, po za tytułowym Run, z którą promowali ten album. Nie wiele miałam czasu i chęci by siedzieć na komputerze więc poszło nawet łatwo a czas szybko upłynął.

Jest to mój pierwszy album BTS, który posiadam jak i pierwszy kpop album w mojej kolekcji. Wybierając brzoskwiniową wersje okładkową  (niebieską planuję dokupić ze względu zupełnie różnych zdjęć)

Zaglądając do środka cieszyłam się jak małe dziecko. Docelowo też omijałam kartę i tylko na nią zerkając myślałam że to był Jin lub JK, Musiałam się troszkę otrząsnąć wciąż nie wierząc że mam ten album w rękach jako własność.
Po chwili znów cofnęłam się do karty, wiedząc tylko że nie jest to Suga.
Na karcie nie okazał się ani Jin , ani JK a było tam zdjęcie V.
Karta jest przepiękna i choć nie jest to Suga, to nie wymieniłabym się zostając przy tej otrzymanej losowo.


W
arto było czeka na album i się wstrzymywać z przesłuchaniem piosenek. Emocje były ogromne i przez te 35 minut nie rozczarowałam się, a za każdym razem coraz bardziej ciesząc się z podjętej decyzji.

Jak już jedni wiedzą BTS jest to mój ulubiony koreański zespół i bardzo szanuję sobie ich twórczość.
Niezmiernie cieszę się z posiadania tego albumu i gdy tylko bd mogła zakupię zaległe 

~ DO ZOBACZENIA! ^^



poniedziałek, 4 stycznia 2016

Beskidzkie łakocie (paluszki w czekoladzie) ... Polskie Pocky?


Witam w nowym 1016 roku! 
Kilka miesięcy temu idąc z koleżanką do kiosku w Katowickim Dworcu przyuważyłam coś na kształt Pocky od Polskiej firmy, lecz będąc bez gotówki i w pośpiechu na autobus i musiałyśmy to zostawić.

Owe coś wpadło w moje łakome łapki dnia 24.12.2015 roku w trakcie ostatnich zakupów przed wigilijnych. Postanowiłam zakupić od razu 4 opakowania w razie gdyby mi testerowe zasmakowało.
Znalazłam je w markecie Auchan i kosztowały 2,99 zł za 50 gram paluszków w czekoladzie.


Mowa tu będzie o paluszkach w mlecznej czekoladzie marki Beskidzkie, które są Polskim wyrobem.
Jeśli chodzi o skład to jest on na papierowym kartoniku, lecz zdj lepszej jakości nie mam a nowy telefon to odległy wydatek.

Moje trzy grosze: 
"Kupując je miałam tylko jedną obawę, że będzie to zwykły paluszek (bez soli) oblany w czekoladzie..."
Co mogę o nich powiedzieć? :
Po pierwsze opakowanie - ładne, i zachęcające do zakupu, w kartoniku jest folia w której znajdziemy paluszki (tak identycznie jak w Pocky).
Po drugie wnętrze - Wszystkie paluszki były w całości co jest miłym widokiem.
Czekolada jest mleczna, była bardzo słodka i smaczna wiec mile mnie zaskoczyła. Lecz gdy ją zlizałam mogłam się skupić na 'smaku' paluszka. I co się tylko potwierdziło to ta moja obawa że to zwykły paluszek (bez soli) oblany czekoladą.
Każdemu fanu japońskiego Pocky to od razu żuci się w kubki smakowa i będzie z jednej strony czymś codziennym lecz i z drugiej czymś zupełnie obcym.
Na pewno pokocha je ktoś kto uwielbia słodkości, lecz tak spójne jak nasze ukochane japońskie Pocky nie są.

Chciałabym wiedzieć co Wy sądzicie o nich jeśli je jedliście, i co sądzicie o polskich zamiennikach azjatyckich łakoci?

Jeśli chcecie więcej takich postów to zapraszam do obserwacji bloga :)