wtorek, 19 stycznia 2016

Hydro Pure Gel Mask - Recenzja

Witam wszystkich, dziś poznacie moją subiektywną ocenę Koreańskich maseczek Hydro Pure Gel Mask, które nabyłam całkiem niespodziewanie. Zapraszam do czytania ^_^
O nich pisałam już na początku bloga Tutaj. i by je zrecenzować zajęło mi to prawie 2 lata. Ciężko było mi się za to zabrać, bo gdy rok temu wstąpiłam do klubu Oriflame, tak od tej pory nie używałam innych kosmetyków, i maseczki poszły do kąta. Chcę być lojalna względem firmy i źle czyje się promując markę gdy sama używam produktów innych firm.
Więc dlaczego w ogóle  po nie sięgłam by je zrecenzować?  Tylko dlatego że jak już je zakupiłam to nie chcę by straciły datę ważności i się zmarnowały bo marnotrawstwa nie lubię.

Hmmm kupiłam je już dobry czas temu, skoro pisałam prawie 2 lata wstecz o nich. Gdzie? W biedronce na promocji z 5,99 zł na 2,99 zł, gdzie ta sama maseczka w Hebe kosztuje 15 zł....
Jest ona produkcji Koreańskiej i jest jednorazowa.

Sposób użycia:
Na oczyszczoną twarz nakładamy dwa "plastry" maski po uprzednim zdjęciu goli. I zostawiamy ją na 20-30 minut. Po ściągnięciu resztę żelu wklepujemy w twarz.

Zapach i konsystencja : jest to cienka siateczka otoczona żelem, która wnikając w skóre po woli zanika, dając od razu zauważalny efekt wchłonięcia i wiemy gdzie skóra jest najbardziej sucha, ponieważ tam warstwa znika od razu.
A zapach jest delikatny i przyjemny.

Plusy i minusy :

+ : Jednorazowe opakowanie jest dobre na wakacyjne wypady, Przyjemny zapach, miła konsystencja żelu (nie drażni skóry), szybko widoczny efekt (wzrokowo i na dotyk), nie wymaga spłukiwania, jest jak 2w1 (maseczka i serum), miło chłodzi skórę i odświeża.
- : Rozmiar uniwersalny więc nie zawsze dobrze leży na twarzy, czas trzymania 20-30 minut więc nie nadaje się dla osób żyjących w biegu i wiecznie nie mających czasu dla samych siebie tylko tym co spędzają go przed TV!, przez cały czas jej trzymania na twarzy najlepiej leżeć by nie spłynęła nam z twarzy bo to nie jest przyjemne.
Taaak moja twarz jest okropna... zniszczona cera naczynkowa ;-;
Ogólna opinia : 
Jestem na tak gdy mamy upały, bo właśnie wtedy gdy uciekamy przed ciepłem możemy sobie odświeżyć twarz i chwilkę poleniuchować. Na pewno bardzo opłacało się ją zakupić na biedronkowej promocji, bo nie jestem pewna czy stać mnie zapłacić za nią 15 zł. Więc jeśli macie dostęp do niej w korzystnej cenie to na pewno warto spróbować czegoś nowego :)

Ktoś używał? Gdzie kupujecie koreańskie kosmetyki i czy ich używacie?

środa, 13 stycznia 2016

BTS: the most beautiful moment in life part 2 (peach ver.) - Opis/Recenzja

Koleżanka zamawiała płyty z Korei, więc dołożyłam się do zamówienia (po pretekstem świątecznego prezentu uzyskałam zgodę), i w przedsprzedaży zakupiła mi album BTS "the most beautiful moment in life part 2" (okładka wersji brzoskwiniowej).


Troszkę to było ryzykowne bo jedyne co słyszałam to comeback trailer od Sugi, i mogłam zamówić album którego piosenek byłam świadoma, lecz ten trailer skradł moje serce i bez zawahania postawiłam na niego.

Po tym czasie doszłam do faktu że mam do obejrzenia zaległy prolog zapowiadający ten album, więc wypadało by się z nim zapoznać. Oglądając go tylko utwierdziłam w przekonaniu że będzie to dobra decyzja.

W dniu jego premiery przesyłka była rozsyłana i od razu zrobił się przeciek wszystkich piosenek w internecie (nawet nie wiecie ile samo dyscypliny trzeba by ich unikać). Po około 2 tygodniach album przyszedł do Polski i gdy spotkałyśmy się z dziewczynami go dostałam od razu wrzucając do torebki by tylko go nie otworzyć. A w domu bez zawahania dałam go tacie do schowania.

Otrzymałam go dopiero na święta, więc do tego czasu obiecałam nie przesłuchiwać jego zawartości, po za tytułowym Run, z którą promowali ten album. Nie wiele miałam czasu i chęci by siedzieć na komputerze więc poszło nawet łatwo a czas szybko upłynął.

Jest to mój pierwszy album BTS, który posiadam jak i pierwszy kpop album w mojej kolekcji. Wybierając brzoskwiniową wersje okładkową  (niebieską planuję dokupić ze względu zupełnie różnych zdjęć)

Zaglądając do środka cieszyłam się jak małe dziecko. Docelowo też omijałam kartę i tylko na nią zerkając myślałam że to był Jin lub JK, Musiałam się troszkę otrząsnąć wciąż nie wierząc że mam ten album w rękach jako własność.
Po chwili znów cofnęłam się do karty, wiedząc tylko że nie jest to Suga.
Na karcie nie okazał się ani Jin , ani JK a było tam zdjęcie V.
Karta jest przepiękna i choć nie jest to Suga, to nie wymieniłabym się zostając przy tej otrzymanej losowo.


W
arto było czeka na album i się wstrzymywać z przesłuchaniem piosenek. Emocje były ogromne i przez te 35 minut nie rozczarowałam się, a za każdym razem coraz bardziej ciesząc się z podjętej decyzji.

Jak już jedni wiedzą BTS jest to mój ulubiony koreański zespół i bardzo szanuję sobie ich twórczość.
Niezmiernie cieszę się z posiadania tego albumu i gdy tylko bd mogła zakupię zaległe 

~ DO ZOBACZENIA! ^^



poniedziałek, 4 stycznia 2016

Beskidzkie łakocie (paluszki w czekoladzie) ... Polskie Pocky?


Witam w nowym 1016 roku! 
Kilka miesięcy temu idąc z koleżanką do kiosku w Katowickim Dworcu przyuważyłam coś na kształt Pocky od Polskiej firmy, lecz będąc bez gotówki i w pośpiechu na autobus i musiałyśmy to zostawić.

Owe coś wpadło w moje łakome łapki dnia 24.12.2015 roku w trakcie ostatnich zakupów przed wigilijnych. Postanowiłam zakupić od razu 4 opakowania w razie gdyby mi testerowe zasmakowało.
Znalazłam je w markecie Auchan i kosztowały 2,99 zł za 50 gram paluszków w czekoladzie.


Mowa tu będzie o paluszkach w mlecznej czekoladzie marki Beskidzkie, które są Polskim wyrobem.
Jeśli chodzi o skład to jest on na papierowym kartoniku, lecz zdj lepszej jakości nie mam a nowy telefon to odległy wydatek.

Moje trzy grosze: 
"Kupując je miałam tylko jedną obawę, że będzie to zwykły paluszek (bez soli) oblany w czekoladzie..."
Co mogę o nich powiedzieć? :
Po pierwsze opakowanie - ładne, i zachęcające do zakupu, w kartoniku jest folia w której znajdziemy paluszki (tak identycznie jak w Pocky).
Po drugie wnętrze - Wszystkie paluszki były w całości co jest miłym widokiem.
Czekolada jest mleczna, była bardzo słodka i smaczna wiec mile mnie zaskoczyła. Lecz gdy ją zlizałam mogłam się skupić na 'smaku' paluszka. I co się tylko potwierdziło to ta moja obawa że to zwykły paluszek (bez soli) oblany czekoladą.
Każdemu fanu japońskiego Pocky to od razu żuci się w kubki smakowa i będzie z jednej strony czymś codziennym lecz i z drugiej czymś zupełnie obcym.
Na pewno pokocha je ktoś kto uwielbia słodkości, lecz tak spójne jak nasze ukochane japońskie Pocky nie są.

Chciałabym wiedzieć co Wy sądzicie o nich jeśli je jedliście, i co sądzicie o polskich zamiennikach azjatyckich łakoci?

Jeśli chcecie więcej takich postów to zapraszam do obserwacji bloga :)